"Mój pomyślny wiatr"
Płynę spokojnymi falami po pustym oceanie.
Bryza przenika mnie od góry do dołu.
Upajam się nią w zagłębieniu
Z małym, delikatnym uśmiechem na ustach.
Patrze przed siebie,
Raz w gwiazdy,
Raz w słońce.
Wokół ani jednej żywej duszy.
Tylko ja, moje żagle, mój pomyślny wiatr.
I tak - zatracam się w tej harmonii.
Nikt nie zmąci tej ciszy.
Będę płynąć w nieustannej aurze spokoju.
Cały czas.
Nie przybiję do żadnego portu.
Pozostanę tu na zawsze.
Na moim kochanym oceanie.
Tylko ja, te wydymane żagle
I wiecznie sprzyjający wiatr.
"Szara mgła"
Srebrna tafla oblana zielenią
Pod paletą niebieską i żółtą
Tylko świergot
Tylko rechot
Cisza dla ucha
Ukojenie dla oka
Pochłania doszczętnie
Będących tu ludzi
I tworzą się obręcze na lustrze niezmąconym
Niebo szarym się staje
Pogoda płacze
A słońce nadal trwa w wsej pomarańczy
Niebo smugami różu pokryte trochę
Umiera
By gwiazdom dać chwilkę
Dla oczu ukojenia
A i miesiąc też swój urok ma
By świtem powitało nas złociste słońce.
Srebrna tafla oblana zielenią
Pod paletą niebieską i żółtą
Tylko świergot
Tylko rechot
Cisza dla ucha
Ukojenie dla oka
Pochłania doszczętnie
Będących tu ludzi
I tworzą się obręcze na lustrze niezmąconym
Niebo szarym się staje
Pogoda płacze
A słońce nadal trwa w wsej pomarańczy
Niebo smugami różu pokryte trochę
Umiera
By gwiazdom dać chwilkę
Dla oczu ukojenia
A i miesiąc też swój urok ma
By świtem powitało nas złociste słońce.
"Znów"
Wśród chmur
Pędząc bez ustanku, bez wytchnienia
Z woli wyższego dobra, najwyższego
Ku celu, ku końcowi.
Z czerni w jasność,
Po promyk nadziei
Po chwilę ukojenia, dla której warto być.
Z dna do szczytów,
By być sobą.
Wyjść z chaosu do ciszy.
Być tym co najdoskonalsze.
Ku niebiosom, aż po gwiazdy niedosięgnięte.
By móc dotknąć wody,
Z której zrodziło się wszystko.
Do swych poczotków, ku źródłom,
Aż po koniec i ostateczność.
Do sensu nas.